Życie wyciska nastolatków jak nabrzmiałe pryszcze – burza hormonów, nadmierne wydzielanie sebum, niekumaci rodzice i buraczani znajomi ze szkoły. Do tego dochodzi brak akceptacji, ciągłe poczucie niezrozumienia, samotność i walka o pozycję w grupie. Łatwo nie jest. Horrory o dorastaniu pokazują cielesne i mentalne koszmary tego okresu. Ubrane w nadprzyrodzone metafory bóle menstruacyjne i wstyd nadmiernie wykwitającego owłosienia, ale też równie fantazyjne przedstawienie nieprzeciętnych mocy, jakimi są obdarowane dyskryminowane jednostki. Twórcy kina grozy stoją po stronie młodzieży i potrafią być bardziej wspierający niż zniecierpliwieni najbliżsi. Dają jasny sygnał, że ten straszny czas minie. Co wcale nie oznacza, że później będzie łatwiej. (SN)
8. Przedmieścia są pełne zwyroli – Lato 84 (2018), reż. Anouk Whissell, François Simard, Yoann-Karl Whissell
Młodzi bohaterowie mierzą się z nudą. Na szczęście nie obezwładniającą, raczej tą, która aż skrzy się od potrzeby przygody. Gdy więc na okolicę pada blady strach z powodu polującego na nastolatków mordercy, przyjaciele chętnie wyruszają na jego poszukiwania. Zło początkowo jest nierealistyczne, przesiąknięte małoletnią potrzebą atrakcji, niemniej jednak z każdą minutą zyskuje na upiorności i makabrycznej dosłowności. Śledzenie potencjalnego zabójcy to idealny sposób na zacieśnienie przyjaźni – sprawdzenie siebie w sytuacjach kryzysowych, wspieranie w zwątpieniach. Reżyserski tercet spogląda na ten przyspieszony kurs dorosłości bez patronalnej pobłażliwości. Nastolatki przeżywające lato ‘84 są samoświadome i bystre. Widzą więcej nie tylko w temacie policyjnego śledztwa, ale i relacji międzyludzkich. Jak w pewnym momencie mówi bez ogródek jeden z bohaterów: przedmieścia są pojebane. A częścią dorosłości jest znalezienie sposobu na to jak sobie z tym faktem poradzić. (MP)
7. Buntownik i cheerleaderka – Plazma (1988), reż. Chuck Russell
Najbardziej w tym przebojowym filmie lubię to, jak opowiada o rodzącym się uczuciu nastolatków – uważnie i wiarygodnie. Lubię w nim też wiele innych rzeczy – małomiasteczkową atmosferę, dosadną i dowcipną grozę, przygodową dynamikę – ale to relacja buntownika i cheerleaderki stanowi żywo bijące serce tej opowieści. Megan i Flagg początkowo trzymają się na dystans, są przecież z różnych światów. Dopiero przypadek – atak różowej galarety – kieruje ich ku sobie. Jedno w drugim rozpoznaje altruistyczną postawę, zgoła inną niż podejście pozostałych dzieciaków. To iskra, która skraca dystans. Wciągnięci w dynamiczną akcję postępują heroicznie, choć nie zawsze u swego boku. Młodzieńcza miłość nie jest tu nachalna, oczywista i przeciążona deklaracjami, lecz szczera i podskórna – sprawdza się w działaniu. (DJS)
6. American gothic – Połyskliwa skóra (1990), reż. Philip Ridley
Lata pięćdziesiąte, farma w Idaho. Ośmioletni Seth nadmuchuje żabę z kolegami; w domu czeka na niego sadystyczna matka, wyblakły ojciec i pulpowa powieść o wampirach, która uczepi się chłopca jak pasożyt. Świat dorosłych zdaje się niepokojący i groteskowy, a nietypowa uroda sąsiadki, opacznie zrozumiana metafora czy choroba popromienna brata urastają na dowody ingerencji nadprzyrodzonego. Film Ridleya każe przyjąć dziecięcą perspektywę, wyczuloną na inność i okrutną. Piękne, odrealnione obrazy spalonej słońcem wsi (na potrzeby niektórych scen reżyser własnoręcznie dozłacał na taśmie łany złoża) okazują się idealnym tłem dla makabrycznych, ale i smutnych dziejów jej mieszkańców. Jest trochę naturalistycznie, trochę jak ze snu. Szosą przejeżdża amerykański odpowiednik czarnej wołgi, a gdzieś w oddali kroczą bliźniaczki o księżycowych twarzach, jak gdyby wyjęte z teledysku Cocorosie. (KG)
5. Punkowy wilkołak – Teddy (2020), reż. Ludovic Boukherma, Zoran Boukherma
Dwudziestokilkuletni Teddy mieszka na francuskiej prowincji. Jest pracującym w salonie masażu punkiem, który nie wymaga od siebie i życia zbyt wiele. Co nie znaczy, że podczas imprez ze znajomymi swojej dziewczyny nie czuje się jak przegryw – szczególnie gdy widzi bananowego chłopaka ze śnieżnobiałym uśmiechem, podrywającego jego ukochaną. Odwlekane od lat dorastanie musi w końcu nadejść, a omijane dotychczas przeszkody zbudują przed Teddym trudną do przeskoczenia barykadę. Choć wilkołactwo jest figurą wykorzystywaną przede wszystkim w opowieściach o nastolatkach, równie dobrze sprawdza się w historii niedojrzałego outsidera. Trudno jednoznacznie określić, co ma większy wpływ na przeistoczenie się bohatera w monstrum – ugryzienie dziwnego stwora, czy niedopasowanie do małomiasteczkowej normy.(SN)
4. Sznyty – Ginger Snaps II (2004), reż. Brett Sullivan
Sequel kultowego horroru wciąż eksploruje grozę cielesnej przemiany, tym razem jednak charakterystyczny czarny humor grzęźnie w poczuciu beznadziei. By zahamować wilkołactwo, Brigitte szprycuje się serum z tojadu. Wzięta za młodocianą narkomankę, zostaje zamknięta w ośrodku dla uzależnionych, gdzie powoli traci resztki kontroli nad własnym życiem. Fabuła odwraca dotychczasową siostrzaną dynamikę, do duetu Ginger/Brigitte dokoptowując małoletnią Ghost, nie rozprasza to jednak przygnębiającego klimatu filmu. Zło czai się zewsząd, a szczególnym zagrożeniem okazują się mężczyźni – od molestującego pielęgniarza po wilkołaka w rui. Brett Sullivan i Megan Martin snują pesymistyczną wizję dojrzewania jako okresu naznaczonego samookaleczaniem, uzależnieniami i toksycznymi relacjami. Nie ma co upiększać przeszłości. (KG)
3. Koniec niewinności – Pozwól mi wejść (2010), reż. Matt Reeves
Gnębiony przez szkolnych kolegów chłopak zaprzyjaźnia się ze swoją nową sąsiadką, nastoletnią wampirzycą. Ich romantyczna relacja jest jednak trudna. W miejsce nadziei i euforii, którą zazwyczaj przynosi młodzieńcze zakochanie, pojawia się posępność nieuniknionego, wpisane w tę opowieść fatum. Atmosfera filmu Reevesa jest niezwykła – odrealniona, a jednocześnie przykra, liryczna, choć dosadna. Niewinność chłopaka miesza się z jego gniewem – jest dzieckiem, a mimo to zło zdążyło się w nim zalęgnąć. Szokuje scena z początku filmu, w której bohater, odreagowując szkolną spiralę przemocy, wciela się w postać slasherowego oprawcy. Choć nie wątpimy w jego późniejsze uczucia, wciąż mamy ją w pamięci, nie sposób się pozbyć gorzkiego smaku, który po sobie zostawia. Inaczej niż wiele filmów o miłości, ale jak przystało na horror – nie ma tu ani jednego momentu triumfu, ani chwili, w której uwierzylibyśmy w szczęśliwe zakończenie. (DJS)
2. Władczyni much – Fenomeny (1985), reż. Dario Argento
Czternastoletnia Jennifer przeżywa koszmar dorastania. Cicha introwertyczka jako córka znanego aktora budzi niezdrowe zainteresowanie, a jednocześnie jest wykluczona przez rówieśników przez trudną do sprecyzowania dziwność. Daleko od domu, w szwajcarskim internacie, gdzie panuje żelazna dyscyplina, dziewczyna musi zmierzyć się ze znacznie poważniejszymi problemami, niż odrzucenie przez koleżanki. Niedaleko placówki grasuje morderca nastolatek, a sama Jennifer odkrywa w sobie niepokojące, paranormalne zdolności – lunatykowanie i umiejętność porozumiewania się z owadami. Druga zdolność pozwala jej się zaprzyjaźnić z niepełnosprawnym entomologiem. Znajomość dodaje bohaterce otuchy, ale też pomaga w trafieniu na ślad zabójcy. Fenomeny to niezapomniane zanurzenie w świat dziewczęcej inności – niepokojącej i trudnej do okiełznania, ale mogącej stać się źródłem potężnej siły. (SN)
1. Sex & drugs & runaways – Coś za mną chodzi (2014), reż. David Robert Mitchell
Nastoletniość to najpoważniejsza rzecz na świecie. Nie bez powodu film Mitchella praktycznie w całości opiera się na historiach młodzieży, dorosłych wyrzucając na obrzeża kadru. Główną bohaterką jest dziewiętnastoletnia Jay, która właśnie wybiera się na randkę. Wieczór zakończy się zbliżeniem, po którym już nic nie będzie takie samo. Dziewczynę zacznie prześladować nadnaturalna siła, przekazana jej przez partnera drogą płciową. Coś za mną chodzi to plastyczny twór, chętnie poddający się interpretacjom. Nie tylko ze względu na rolę seksu jako freudowskiej siły napędowej rodzącego się zła, ale i realizatorską otoczkę. Mitchell wdzięcznie dekoduje ejtisowe tropy, które w jego optyce wymykają się ramom epoki. Czasowa nieokreśloność i zawieszenie w niedopowiedzeniach dobrze oddają uniwersalność nastoletnich doświadczeń. Historia Jay perfekcyjnie ujmuje ten trudny okres w życiu, gdy czujesz, że możesz przetrwać wyłącznie dzięki sile grupy, ale na co dzień i tak doskwiera ci poczucie niezrozumienia. (MP)