Film, z którego możesz wyjść na papierosa i niczego nie przegapić; stonerski samograj, stworzony do oglądania na kampusach i seansach o północy; kinofilska selekcja obrazów, które wciąż kształtują nasze wyobrażenia o powojennej Ameryce – dodaj, co chcesz, The Movie Orgy przyjmie wszystko.
Żywy twór, jakim jest film Joego Dantego (pierwszą wersję zmontowano w 1968, na taśmie 16 mm, następne przy okazji kolejnych pokazów), obecnie można zobaczyć w wersji czteroipółgodzinnej – nigdy na streamingu, zawsze za darmo, w atmosferze filmowego eventu. Rzecz zrozumiała; już w pierwszych minutach dochodzi się do wniosku, że twórca szerzej znany z Gremlinów [(1984)] czy Skowytu [(1981)] (ale też z współpracy z Rogerem Cormanem) intuicyjnie wyczuwa, co w kinie memiczne, groteskowe i podskórnie dziwne. Na przestrzeni lat z audiowizualnych skrawków złożył bowiem kolosa, który rozciąga się w poprzek gatunków i form, nie tracąc przy tym walorów rozrywkowych. Rządowa propaganda, telewizyjne programy dla dzieci czy urywki z wczesnych, niemych filmów pornograficznych zderzają się ze sobą, tworząc nowe skojarzenia, nowe mikrohistorie ku chwale absurdu.
To rodzaj humoru niepozbawiony wywrotowości, bo rozbrajający władzę, przekształcający autorytet w niepowagę. W The Movie Orgy obiektem żartu nierzadko są figury aroganckiego militaryzmu – napuszeni herosi z b-klasowych westernów, jękliwi, skorzy do bitki buntownicy i inni biali mężczyźni tłumaczący świat. Podobnie jak antywojenne kolaże Marthy Rosler (reporterskie zdjęcia z Wietnamu artystka wkomponowała w magazyny o dekoracji wnętrz) czy zwięzłe, ekspresyjne prace Johna Stezakera, film sklejony przez Dantego z lekkością odsłania drugie dno.
Ostatecznie być może celniejszym skojarzeniem byłyby kolaże Guya Maddina, innego reżysera rozkochanego w pęknięciach i bąblach celuloidu, który swoje światy nawiedza obecnością potworów z klasycznych monster movies. Zapytany o widownię reagującą śmiechem na sceny z ulubionych filmów, Dante odpowiada:
Zawsze czułem, że The Movie Orgy było celebracją tego wszystkiego, nie po prostu strojeniem sobie żartów. Chcesz coś wyśmiewać przez pięć godzin? To dość nihilistyczne. Chodziło mi raczej o pokazanie humoru tkwiącego w rzeczach, które czciliśmy w dzieciństwie, i tego, jak nasz odbiór zmieniał się z czasem – gdy stawaliśmy się coraz starsi, i gdy zmieniał się krajobraz polityczny. Spójrz na karty Obrońców Ameryki, jak inaczej patrzymy na nie teraz!
https://www.rogerebert.com/interviews/joe-dante-on-the-movie-orgy
Recenzja powstała we współpracy z Timeless Film Festival.
The Movie Orgy (1968-2009), reż. Joe Dante
O autorce:
Miłośniczka kina gatunkowego, queeru i filmowej pulpy. Pisze i ilustruje.