O kinie jednego z bardziej charakterystycznych przedstawicieli New Queer Cinema, Dereka Jarmana, napisano wiele, także w środowisku polskich filmoznawców i filoznawczyń (w Polsce jest to przede wszystkim krakowska profesorka, Małgorzata Radkiewicz). Choć artysta zmarł prawie trzydzieści lat temu w wyniku powikłań wywołanych AIDS, myślę, że warto sięgać po jego niesamowite filmy również dzisiaj – nie tylko przez wzgląd na unikatowy wizualny język, jaki wytworzył, lecz także afirmacyjny, manifestacyjny i aktywistyczny charakter jego dzieł. Mnie najbardziej interesuje Blue.
Ten przekraczający formalne granice dzieła filmowego esej wizualny, poprzez który Jarman chciał pożegnać się ze światem, jest przykładem czułego portretu tożsamości intersekcjonalnej. A pomimo upływu lat reprezentowane przezeń problemy i rodzaje wykluczeń, których doświadczają grupy mniejszościowe, są dalej aktualne.
W drugiej połowie lat 80. XX wieku Jarman, podobnie jak wiele bliskich mu osób, dowiedział się, że choruje na AIDS. W tamtych czasach chorobę utożsamiano wyłącznie ze środowiskami nieheteronormatywnymi (nazywano ją nawet „gejowskim rakiem”) oraz osobami uzależnionymi od narkotyków, uważano za swoistą karę za nieobyczajne praktyki seksualne lub zażywanie nielegalnych substancji. Władza początkowo niechętnie więc leczyła chorych i edukowała w zakresie profilaktyki. Sytuacji nie poprawiały legendy i mity, którym obrosło schorzenie, a które w rzeczywistości miały tłumaczyć bierność rządu. Diagnoza brzmiała jak wyrok śmierci. Dopiero gdy okazało się, że problem HIV i AIDS dotyka wielu obywateli i obywatelek – nie tylko tych uznanych przez osoby rządzące za margines społeczny – zaczęto w pacjentach widzieć ludzi.
Jarman potraktował chorobę jako impuls do wzmożonej pracy twórczej. Wiedział, że nie zostało mu wiele czasu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka, i jak umierają homoseksualiści i homoseksualistki w thatcherowskiej oraz postthatcherowskiej Anglii – stracił już wielu przyjaciół, o czym mówi w Blue. Jego twórczość, osobista, autorska, wykraczająca poza działalność filmową, powstawała z proaktywistycznej postawy, której przyświecała idea wspierania osób o podobnych doświadczeniach. U kresu życia artysta sporo malował, organizował czytania performatywne, wreszcie kilka miesięcy przed śmiercią zakończył pracę nad Blue, swoim pożegnalnym filmem.
Blue jest dziełem formalnie niejednoznacznym, co w przypadku Jarmana, romansującego z formami awangardowymi, nie jest bynajmniej zarzutem. Produkcja łączy ze sobą bowiem elementy wideo, dokumentu i eseju filmowego, widać tu także duże inspiracje malarstwem, teatrem i literaturą. Artysta świadomie wychodzi naprzeciw przyzwyczajeniom widzów i widzek. Akcja filmu rozgrywa się w nielinearnej, poprowadzonej w pierwszej osobie opowieści, czytanej z offu przez narratora-reżysera (we współpracy z Tildą Swinton). Obraz został wypełniony żywym, oddychającym błękitem, czyli ostatnim, co mógł zobaczyć, a jednocześnie ulubionym kolorem artysty. To także forma hołdu oddana twórczości Yvesa Kleina, którą Jarman, wrażliwy na kolory, niezmiernie cenił.
Kolor niebieski konotuje wieloznaczności. Niebieski to kolor depresji, co najsilniej wybrzmiewa w twórczości Pabla Picassa. Niebieski jest kolorem nieba, czyli beztroski i wolności. To kolor życia i seksualności, jak w przypadku wody, w której zaczęło się życia i bez której życie byłoby niemożliwe. Ale niebieski jest też kolorem zimy. A zamarzające wody, hibernująca zwierzyna i łyse drzewa przywodzą na myśl śmierć. W każdym z tych kontekstów artysta ujmował swoją egzystencję, jednak nawet w chwili największego lęku czy bólu najważniejszym aspektem życia, jego sensem, była miłość.
Jarman zrealizował Blue z miłości i o miłości w każdym jej wielowymiarowym znaczeniu. Blue jest opowieścią o miłości do drugiego człowieka, do przyjaciół, o których chciałoby się pamiętać i z którymi chciałoby się spędzić jeszcze trochę czasu. To opowieść o miłości do życia, z jego blaskami i cieniami. Blue jest wreszcie filmem o miłości nieheteronormatywnej, o seksualności będącej źródłem bliskości i przyjemności, o seksualności na własnych zasadach. Pod koniec Kobiety, która odeszła Lava Diaza tytułowa kobieta, po doświadczeniu przemocy i poniżenia, mówi: „dopóki oddycham, będę obciągać”. Jarman, mimo że mniej dosłowny, z podobną drapieżnością walczył o własną podmiotowość. Tworzył filmy inspirowaną wielką sztuką oraz jej muzami, bohaterami i twórcami (m.in. Sebastian [1976]; Burza [1979]; Anielskie rozmowy [1984]; Caravaggio [1985]; Wittgenstein [1993]), w których eksponował i fetyszyzował męskie ciało. Nowe, nieheteronormatywne reprezentacje, stanowiące udaną próbę wytworzenia zindywidualizowanego języka wizualnego dla osób queerowych, stały w opozycji do obowiązujących norm ciała. W przeciwieństwie jednak do binarnych opozycji płciowych te nie rościły sobie prawa do władzy, były wielowymiarowe i dostrzegały oraz nobilitowały istnienie wszelkich płynnych kategorii „pomiędzy”.
Sebastian, 1976
Poprzez sięgnięcie po sylwetki z inteligenckiego kanonu, Jarman dokonywał swoistego przepisania historii, pokazując, że osoby niehetronormatywne, spychane przez rządzących na margines, pojawiają i pojawiały się także wśród najważniejszych postaci kształtujących naszą kulturę (niezależnie, czy jako wytwór fikcji, czy wybitni twórcy). W Blue wektor zostaje przekierowany z bohaterów na reżysera, mówiącego o sobie i przez siebie w pierwszej osobie. Jarman dokonuje rzeczy trudnej do zrealizowania w medium audiowizualnym: opowiada o miłości, cielesności i seksualności bez obrazu.
„Mocne uderzenie w nocy. Race i umieranie. Mój sen przerwany. Pocałuj mnie jeszcze raz. Pocałuj mnie. Pocałuj mnie jeszcze raz i jeszcze raz. Nigdy dość. Chciwe usta. Przetacznikowe oczy. Błękitne niebo”.
W powyższym cytacie szczególnie interesujące jest dla przeplatanie się pożądania i nieuniknionej śmierci. Postępująca (jak można wywnioskować z cytatu nieregularnie, lecz konsekwentnie i szybko) choroba oraz towarzyszący jej lęk zostają rozproszone przez niewyczerpane źródło życiowej energii płynącej z seksualnego pożądania i miłości. Nawet w perspektywie „rac i umierania”, pieszczoty pozostają ostateczną, zawsze niezaspokojoną głęboką potrzebą, wyrywającą ze snu, ale też przypominającej o prostocie szczęścia. Pożądanie, ściśle splecione z reprezentacją ciała, nobilituje piękno i rymuje je z bezkresem wolności. Męskie ciała, w domyśle nieheteronormatywne, przedstawiane są w dziełach Jarmana nie tylko w sposób erotyczny, lecz także bardzo spoetyzowany, romantyczny i subtelny. Intensywność pocałunku przyrównana jest tu do rac, a kolor oczu – pięknych, intensywnie niebieskich kwiatów.
Możliwość przeżywania erotycznego spełnienia wskazuje, że to jedno z ostatnich doświadczeń narratora, które odpędzają od niego ponure widma śmierci (lub „fale ciemności”). Być może to także jedno z ostatnich doświadczeń, pozwalających mu na przeżywanie pełnowymiarowej, głębokiej i satysfakcjonującej egzystencji. W przeciwieństwie do śmierci, która jest wydarzeniem z oczywistych względów samotniczym, skazującym na rezygnację ze wcześniejszych aktywności i zmuszających osobę umierającą do podporządkowania egzystencji nie zawsze przyjemnej medykalizacji, kategoria seksualności kojarzona jest z żywotnością, intensywnymi uczuciami, a przede wszystkim z bliskością. Seksualność jest doświadczeniem rozpisanym na cztery ręce, podczas gdy odejście wiąże się co do zasady z samotną wędrówką, nawet jeśli w towarzystwie wspierających osób.
„Miłość jest formą życia, która trwa wiecznie. Moje ckliwe wspomnienia zwracają się ku wam: Dawidzie. Howardzie. Grahamie. Terry. Paulu. Dawidzie Howardzie. Grahamie. Terry. Paulu. Dawidzie. Howardzie. Grahamie. Terry. Paulu”.
We wzruszający geście dedykowania byłym i obecnym partnerom swojego ostatniego filmu widzę wytrawną formę reprezentacji miłości, erotyki, lecz także ciała czy cielesności. Pomimo braku wizualnych przedstawień męskiego nieheteronormatywnego ciała, zdecydowanie jest ono obecne w Blue Dereka Jarmana. Nie sądzę także, by przedstawienia tychże ciał było mniej sensualne i wyraziste, niż w dotychczasowych produkcjach filmowych. To, co się zmienia, to niezwykła dojrzałość, miłość i czułość, jakie cechują te obrazy.