David Cronenberg uważał seks za przestarzały, a człowieka za istotę przebodźcowaną i opętaną przez technologię, już kilka ładnych dekad temu, zanim nastała era internetu. Zbrodnie przyszłości to samoświadome podsumowanie dorobku twórcy w kontekście (re)ewolucji człowieka i jego seksualnych potrzeb.
Pojawiają się tu ukochane przez fanów cronenbergowskie motywy – haptyczne obrazy rozcinania ludzkiej skóry i eksplorowanie wnętrzności, nowoczesne technologie żyjące w symbiozie (lub konflikcie) z człowiekiem oraz seksualne perwersje, których analizy nie powstydziłby się sam Slavoj Žižek. Najnowszy film kanadyjskiego reżysera to antyutopia z nieokreślonej przyszłości, w której człowiek niebezpiecznie szybko ewoluuje, cierpiąc na emocjonalną i fizyczną znieczulicę. Tolerancja bólu ciągle się zwiększa, zmysł dotyku traci na znaczeniu, a sadomasochiści rozkładają ręce w geście bezradności. W zaprojektowanym przez Cronenberga świecie seks nie jest wystarczający.
Główny bohater Zbrodni… to Saul (Viggo Mortensen) cielesny artysta-demiurg, który (nie)świadomie, co jakiś czas hoduje w sobie nowy, nieznany nauce organ. Mężczyzna żyjący na bakier ze swoim ciałem systematycznie usuwa powstałe nowotwory, kreując operacje na stymulujący zmysły publiczny spektakl. Krwawą robotę czyni Caprice (Léa Seydoux) – chirurżka oraz jego partnerka artystyczna, której nurkowanie mechanicznym skalpelem w głąb Saula daje erotyczną przyjemność. Cronenberg nie owija w bawełnę, manifestując w Zbrodniach przyszłości przełomową myśl. „Chirurgia to nowy seks” – przemawia przez usta urzędniczki Timlin (Kristen Stewart), która szepcze Saulowi na ucho, że pragnie, by w nią wszedł – najlepiej ostrym narzędziem, po kolei rozcinając warstwy skóry aż do głębi jej trzewi. Ten obraz dobrze znamy, chociażby z Wideodromu (1983), gdzie brzuch głównego bohatera, Maxa (James Woods), kierownika zbereźnego Civic TV, zamienia się w mięsny odtwarzacz kaset VHS. Tym razem Cronenberg nie skupia się jednak na ciele jako mcluhanowskim przedłużeniu medium, a jako seksualnej skarbnicy przyjemności oraz nieustannie ewoluującym transhumanistycznym tworze.
W filmach Cronenberga ciało człowieka zawsze było, łagodnie mówiąc, niesłychanie plastyczne. W Zbrodniach… przystosowuje się do świata pogrążonego w postępującym kryzysie klimatycznym. Już na początku filmu dowiadujemy się, że człowiek jest w stanie konsumować i trawić własne odpady. Tak jak przewidział w Wideodromie chorujący na guza mózgu dr Brian O’Blivion (Jack Creley) – nowotwór to tak naprawdę świeżo wykształcony inteligentny organ, którego potencjału jeszcze nie odkryliśmy. Być może O’Blivion zmarł po to, by wiele lat później Saul w Zbrodniach… mógł odkryć prawdziwe znaczenie tych patologicznych tworów. Spojrzenie w głąb siebie, dosłownie i w przenośni, jest tu przesycone erotyzmem. Lustrująca wnętrze Saula Timlin doznaje na widok jego nowego organu ekstatycznych uniesień na miarę Belli ze Zmierzchu patrzącej na Edwarda połyskującego w blasku słońca.
Cronenberg nie ma w zwyczaju serwować widzom erotycznych scen w konwencjonalnej oprawie. Jego bohaterowie zazwyczaj cierpią na parafilie seksualne – perwersje, dewiacje i odchyły od normy są w jego filmach chlebem powszednim. Trudno jednak zdecydować, co w cronenbergowskim uniwersum uchodzi za normę. W Crash: Niebezpieczne pożądanie (1996) – dla poszkodowanego w wypadku samochodowym Jamesa (James Spader) i jego żony Catherine (Deborah Kara Unger), grą wstępną jest jej sensualny monolog o roztrzaskanym prędkościomierzu, wgniecionej do wewnątrz desce rozdzielczej i śladach krwi na masce. „Jak można po tym wszystkim patrzeć na samochód, a tym bardziej nim jeździć?” – pyta Jamesa Helen (Holly Hunter), która we wspomnianej kraksie straciła męża. Jednak auta w Crash… nie służą tylko niebezpiecznej jeździe – to przede wszystkim „łóżka na kółkach”, w których bohaterowie spełniają swoje najskrytsze seksualne fantazje. Adrenalina jest tu paliwem napędowym, a krwawe obrażenia powypadkowe i zdeformowane ciała sprawiają wrażenie fetyszu. Bohaterowie podniecają się widokiem przepełnionej autostrady i rozpędzonych samochodów, marząc o wypadku, w którym ból i przyjemność staną się jednym i tym samym. Nikt przed Cronenbergiem nie pomyślałby, że myjnia bezdotykowa ma w sobie tyle dotyku i erotyzmu, a mokre wycieraczki i spienione szyby staną się romantyczną scenerią dla szczytującej pary.
Sadomasochistyczne praktyki w odcieniach skarofilii pojawiają się również w Wideodromie, gdzie Max i Nicki (Debbie Harry) kaleczą się dla przyjemności – mężczyzna w trakcie stosunku przekuwa kobiecie uszy szpilką, a ta w innej scenie, w oparach podniecenia, przypala sobie pierś papierosem. Wideodrom kreuje rzeczywistość transgresji, gdzie przemoc, gwałt i seks stają się synonimiczne, a to wszystko za sprawą telewizyjnej makabry. „Civic TV – to z nią idziesz do łóżka” brzmi chwytliwe hasło kanału, którego szefem jest Max. Oglądanie telewizji jeszcze nigdy nie było tak dwuznaczne i seksowne, a pragnienie immersji tak mocne. Odbiornik ożywa – faluje w rytmie miarowo pulsujących żył i oddycha w orgiastycznej manierze. Max zanurza się w ogromnych kobiecych ustach, które pojawiają się na ekranie, zwiastując narodziny transhumanizmu i nadejście tzw. Nowej Osobliwości, którą Raymond Kurzweil – amerykański futurolog i naukowiec, określił „okresem w przyszłości, w którym tempo zmian technologicznych będzie tak szybkie, a jego wpływ tak głęboki, że życie ludzkie zmieni się w sposób nieodwracalny”.
Nowa Osobliwość z pewnością nadeszła w Zbrodniach przyszłości, gdzie człowiek wydaje się zdrętwiały emocjonalnie i pozbawiony duszy. W ciemnych zaułkach grasują „kochankowie”, którzy zamiast pocałunków i czułych objęć chlastają się nożem w geście ogromnego podniecenia. Krwawe nacięcia nie powodują bólu, lecz gwarantują ekstatyczną przyjemność, w której równie łatwo dostrzec uzależnienie od adrenaliny. Kiedy powiedzieć stop, skoro twój własny organizm, zamiast cierpieć, przeżywa rozkosz? Która rana okaże się śmiertelna, jeśli brak ci naturalnych barier? Caprice, gdy widzi bolesny proces twórczy Saula, z ekscytacją, a nawet nutą zazdrości pyta go, jak to jest czuć ból. Ludzkość w Zbrodniach… wydaje się robić wszystko, by znów go poczuć i choć na chwilę zbliżyć się do granicy fizycznej wytrzymałości. W filmie pojawia się scena, w której Caprice i Saul leżą spleceni w romantycznym uścisku na antropomorficznym stole operacyjnym – nadzy, krwawiący i zaspokojeni. Liczne, lecz niewielkie rany na ich ciałach to część prywatnego spektaklu, w którym poszukują przyjemności i okazują sobie uczucia. „Nowy seks”, o którym wspomina Timlin – to dosłowne ziszczenie „pragnienia bycia otwartym”. I nieważne, na ile tym razem futurystyczne wizje Cronenberga okażą się trafne. Seks w jego filmach zawsze był i będzie czymś więcej niż tylko formą osiągania satysfakcji. I tak jak Masha (Lynne Gorman) tłumaczyła Maxowi sens Wideodromu, cronenbergowski seks również ma swoją filozofię – i właśnie to czyni go niebezpiecznym (i atrakcyjnym).
Samookaleczenie w Zbrodniach… jest formą wyrażenia siebie. Bohaterowie rozcinają swoje ciała wzdłuż i wszerz nie z pragnienia autodestrukcji, a z chęci rozwoju i odkrycia siebie. Skóra, tak jak odzież, jest tu elementem artystycznej ekspresji. Gdy Caprice na jednym z cielesnych performansów spotyka dawną znajomą artystkę, nie może oderwać wzroku od jej krwawych szram na policzkach, które fakturą przypominają rybie skrzela. Kobieta tłumaczy bohaterce, jak trudno było jej znaleźć wyrozumiałego chirurga plastycznego, który nie będzie chciał jej uczynić jeszcze piękniejszą. Współczesny kanon piękna, jaki znamy z Instagrama, zostaje zastąpiony hołdem dla brzydoty i naturalizmu. Kanadyjski twórca kpi z kultury narcyzmu i niezdrowego kultu piękna, które prowadzą coraz więcej kobiet i mężczyzn pod skalpel. Po co dbać o to, co znajduje się na wierzchu? W najnowszej produkcji Cronenberga nawet tatuaże nie zdobią już skóry, a wewnętrzne organy. Jeśli w Crash: Niebezpieczne pożądanie ciało jest przedłużeniem pojazdu samochodowego, a w Wideodromie odbiornika telewizyjnego, to w Zbrodniach przyszłości ludzka skóra i kości to bezużyteczna warstwa, którą człowiek powinien rozciąć, rozpiąć i zrzucić. Na brzuchu Saula, który zamierza wziąć udział w konkursie piękności na najlepsze organy, pojawia się nawet suwak. Ludzkie ciało okazuje się jedynie przebraniem, zbędnym kostiumem maskującym to, co w człowieku najpiękniejsze (a może najbrzydsze?). To całkiem romantyczny morał – u Cronenberga liczy się wnętrze.