Niech (nie) żyje panna młoda! Recenzja Zabawy w pochowanego

Wystawne przyjęcie na terenie wiekowej posiadłości, biała suknia z tiulu i misternie uszytych koronek oraz sięgający do samej ziemi welon składają się na wizję idealnego ślubu niejednej panny młodej. Podobne okoliczności towarzyszą zaślubinom Grace (Samara Weaving), wychowanki licznych rodzin zastępczych, i Alexa (Mark O’Brien), należącego do „bogatszej niż sam Bóg” familii Le Domas, władającej imperium gier planszowych.

Tuż przed nocą poślubną Grace dowiaduje się, że klan pana młodego posiada wieloletnią tradycję zobowiązującą nowych członków do udziału w nietuzinkowym rytuale inicjacyjnym. Niebawem staje się jasne, że majętna rodzina powiązana jest z demonicznymi siłami, a z pozoru niewinna zabawa w chowanego oznacza dla kobiety śmiertelne niebezpieczeństwo.

Matt Bettinelli-Olpin i Tyler Gillett, czyli reżyserski duet kojarzony przez fanów kina grozy z utrzymanych w konwencji found-footage Diabelskim nasieniem (2014) oraz segmentem noszącej znamiona gore produkcji V/H/S (2012), tym razem odstąpili zarówno od charakterystycznych dla swojej twórczości zdjęć z ręki, jak i dotychczasowej jednogatunkowości. W najnowszym filmie utrzymali konwencję slashera w groteskowym tonie, czyniąc z Zabawy w pochowanego (2019) obiecującą propozycję dla entuzjastów rozlewu krwi na ekranie i wisielczego poczucia humoru. O ile oryginalny tytuł, Ready or not, nie wyróżnia się spośród tytułów innych produkcji kina grozy, o tyle jego polska wersja, stanowiąca kreatywną grę słów, w komiczny i błyskotliwy sposób zdradza nam, czego możemy się po filmie spodziewać.

Na początku seansu Grace daje nam się poznać jako panna młoda spragniona akceptacji członków przyszłej rodziny. Już w pierwszych minutach filmu słyszymy, że mimo iż „jak diabli” boi się krewnych Alexa, zależy jej na zaskarbieniu sobie ich sympatii. Ród posiadający własną, wielopokoleniową historię i niewyobrażalną fortunę wzbudza w niej – pozbawionej własnych korzeni – niepewność i respekt. Okazuje się, że nie bez powodu. Pod fasadą nieszczerych uśmiechów kryją się uprzedzenia odnajdujące wyraz w dyskretnych, padających za plecami panny młodej komentarzach.

Zyskujące na popularności wśród twórców współczesnego kina gatunkowego różnice klasowe (Parasite, 2019, Joon-ho Bong; Na noże, 2019, R. Johnson; To my, 2019, J. Peele) podkreślone zostały w Zabawie… nie tylko poprzez ukazanie pełnego przepychu życia i przyzwyczajeń klasy wyższej. Członkowie rodu posiadają również cechy, które korelują ze stereotypowym wyobrażeniem ludzi majętnych – są egoistyczni, próżni i obłudni. Na tym tle postać Grace stanowi ich całkowite przeciwieństwo.

Możemy podejrzewać, że pozycja w klasowej hierarchii zaważyła również na poziomie zaradności bohaterów. Podczas gdy niestrudzeni pracą przedstawiciele rodu Le Domas przyzwyczajeni są do wygód, Grace od najmłodszych lat zdana była tylko na siebie, co uczyniło z niej obrotną i wytrwałą kobietę. Widzimy więc szwagra pana młodego pozyskującego wiedzę o obsłudze kuszy z internetowych tutoriali, ojca przejętego poranną rozgrywką w golfa i strzelającą na oślep siostrę. Ich największą przewagą nad ofiarą jest przewaga liczebna.

Zastosowany przez Bettinelliego-Olpina i Gilletta trop dehumanizacji niższych warstw społecznych przez klasę wyższą, sprowadzającą człowieka do roli trofeum łowieckiego, nie jest nowością w narracjach filmowych. Ów paradygmat The most dangerous game wywodzący się z opowiadania Richarda Connella o tej samej nazwie (Niebezpieczna gra, 1924) doczekał się pierwszej filmowej adaptacji już w 1932 roku (Hrabia Zarow, E. Schoedsack, I. Pichel). Po niej pojawiły się kolejne – A game of death (1945, R. Wise) i Run for the sun (1956, R. Boulting), a główny motyw stał się inspiracją również dla współczesnych produkcji (Gra o przeżycie, 1994, E. Dickerson; Polowanie, 2020, C. Zobel).

Twórcy Zabawy w pochowanego wykorzystali sceny rodzinnego polowania jako punkt wyjściowy dla licznych akcentów komediowych. W chwilach wzmożonego napięcia zaskakują nas przebłyskami czarnego humoru, które dodają kolorytu klasycznemu slasherowemu wzorcowi. Oscylujące na granicy absurdu działania bohaterów, doprowadzające do przypadkowych i makabrycznych zgonów oraz talent aktorski obsadzonej w roli Grace Samary Weaving (której komiczne umiejętności mogliśmy zauważyć również w The Babysitter, 2017, J. McGinty Nichol) zapewniają widzowi pokaźną dawkę rozrywki, bawiąc i utrzymując dynamikę kina akcji.

Z biegiem wydarzeń możemy zaobserwować wyraźne zmiany zachodzące w postawie głównej bohaterki. Pokojowe intencje, które dotąd żywiła, nabierają zupełnie innego wymiaru, dopuszczając do głosu jej wewnętrzną siłę i determinację. Kobieta, znów zdana wyłącznie na siebie, chwyta za strzelbę i podejmuje nierówną walkę z oprawcami. Rozpoczyna się krwawy pojedynek klas.

Towarzyszące Grace wola przetrwania, odwaga  i siła charakteru sprawiają, że rezolutna panna młoda doskonale wpisuje się we wzorzec final girl. Jej trzeźwość umysłu w obliczu zagrożenia oraz upór, z jakim toczy bój o swoje życie, przypominają nam sylwetki takich finałowych dziewczyn, jak Erin z Następny jesteś ty (2011, A. Wingard), Sidney z Krzyku (1996, W. Craven) i jego kontynuacji czy bohaterek znanych i lubianych klasyków: Nancy (Koszmar z ulicy Wiązów, W. Craven, 1984), Jess (Czarne święta, 1974, S. Takal) i Laurie (Halloween, 1978, J. Carpenter).

Warto mieć jednak na względzie fakt, że nie tylko Grace uczestniczy w tej bestialskiej pogoni wbrew własnej woli. Legenda głosi, że nieudane polowanie pociągnie za sobą reperkusje w postaci rychłej zagłady całego rodu Le Domas, toteż udział w pościgu stanowi histeryczną walkę o przetrwanie dla obu stron konfliktu. Każdy z członków klanu pada ofiarą wielopokoleniowej transmisji sojuszu, na którego zawarcie nie miał realnego wpływu. Twórcy wykorzystali tym samym motyw paktu elit społecznych z siłami nieczystymi (Siódma ofiara, 1943, D. Bodeen, C. O’Neal; Narzeczona diabła, 1968, T. Fisher; Towarzystwo, 1989, B. Yuzna; Satanic panic, 2019, C. Stardust) w sposób, który mógłby wywołać u odbiorcy emocjonalny dysonans. Ambiwalentnych odczuć oszczędza nam natomiast mentalność przedstawionych postaci. Poznawszy oblicze głównej bohaterki oraz stojących w opozycji do niej członków dynastii z wyraźnym przerostem ego, nietrudno solidaryzować się z uciekającą panną młodą. Nie oznacza to jednak, że nie zapałamy sympatią do rodziny Le Domas. Mimo wielu wspólnych cech rodowych każdy z jej przedstawicieli reprezentuje inny model osobowościowy, dzięki czemu pośród naszych ulubionych postaci swoje miejsce odnaleźć może ekscentryczna ciocia Helene, rozśpiewany lokaj czy oziębła i wyniosła bratowa Alexa, Charity.

Bettinelli-Olpin i Gillett zadbali o to, by ich filmowe dzieło, mimo swojej nieskomplikowanej fabuły, pozostawiało widzowi szersze pole do interpretacji. Można powiedzieć, że produkcja sama w sobie przywodzi na myśl tę przypominającą labirynt willę, w której wnętrzu spędzamy półtorej godziny w towarzystwie bohaterów Zabawy… Mnogość motywów, mozaika charakterów i zestawienie gatunków sprawiają, że nigdy nie mamy pewności, co zastaniemy za zamkniętymi drzwiami. 

Zabawa w pochowanego (2019), reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett

NUMER 3: Sklepik z horrorami10/2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może cię zainteresować

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Do góry