W rozmowie z Martą Płazą, twórczyni opowiada, m.in. o kształtowaniu filmowego ciała i tym, jak widzi przyszłość kina grozy w Polsce.
Terapeutyczne kino Lynn Shelton. Pożegnanie
Lynn Shelton miała szeroki uśmiech, rudawe włosy i błyszczące oczy. Sprawiała wrażenie artystki serdecznej i wolnej. Nawet po pięćdziesiątce zachowała w sobie coś z nastolatki. Do zdjęć na festiwalach i premierach pozowała tak, jak pozuje się do legitymacji szkolnej, grzecznie i wdzięcznie. Lubię myśleć, że ta dziewczynka, zaklęta w atrakcyjnej kobiecie, pasuje na reżyserkę swoich filmów.
I oto ona. Moja najlepsza przyjaciółka. Trujący bluszcz.
Wszystkie elementy wyróżniające ten film spośród thrillerów erotycznych lat dziewięćdziesiątych to zasługa wyjątku, jakim jest kobieta na stołku reżyserskim. Trujący bluszcz wyrasta na najsłynniejsze dzieło Katt Shei. Pomyślany jako Fatalne zauroczenie (1987, A. Lyne) w wersji dla nastolatków, swoje założenie spełnia tylko w połowie.
Roberta Findlay raz jeszcze. Komentarz do tłumaczenia
Spuścizna autorki jest świadectwem zmysłu estetycznego, ale też skłonności do realizowania produkcji obskurnych i zmulastych. Trudno szukać w tych dziełach spójnej wymowy, charakteryzującej działalność takich twórczyń kina eksploatacji jak np. Stephanie Rothman. W świecie widzianym oczyma Findlay żarty z równościowych idei sąsiadują z utworami, które (w stopniu większym niż przeciętne porno) skupiają się na kobiecej psychice.