Z czym kojarzy się Tom Cruise? W pierwszej kolejności z uśmiechem narcyza – śnieżnobiałym, na równi chłopięcym, co triumfalnym, nieco maniackim. Inne konotacje: bieganie, kaskaderka, adrenalina (zawzięta skłonność aktora do ryzyka zawstydza nie tylko młodszych kolegów po fachu, ale i speców od CGI). Ze scjentologią? Owszem, chociaż ostrożniej – to wizerunkowy mankament, a więc i problematyczne skojarzenie dla wielbicieli jego talentu. A z seksem? Hej, czy Tom Cruise kojarzy się z seksem?
Powszechnie chyba nie, ale już członkinie i członkowie wiernego fanklubu mogliby w reakcji na to pytanie wymienić spojrzenia. Z licznych scen, w których ich idol idzie z partnerką do łóżka, da się zmontować romantyczny teledysk. Sęk w tym, że większość z nich nakręcono w pierwszej połowie kariery aktora i już wtedy wchodziły one w dziwną relację z jego istotną, choć nieprzystającą do typu amanta cechą – chorobliwą ambicją.
Ambicja Cruise’a jest bardzo amerykańska. To ten irytujący rodzaj coachingowej pewności siebie w duchu maksymy sky is the limit. Gdy ujawnia się w kinie akcji, otrzymujemy znakomite widowisko – faceta, który skacze po budynkach, jakby miał w zanadrzu kilka żyć, jakby był bohaterem gry platformowej. Ale im bliżej ziemi, tym i finezja mniejsza. We wczesnych komediach i dramatach młody Cruise bywał urokliwym, ale spiętym chłopakiem – w koszuli z kołnierzykiem i gładkim sweterku, ze starannie zaznaczonym przedziałkiem. Czasem te włosy mierzwił, podwijał rękawy i rozpinał guzik u szyi, bywał zawadiacki lub niezgrabny, nawet rockandrollowy, wciąż jednak wyglądał grzecznie. Grzecznie i chełpliwie. Typ synalka z przedmieść lub zdeterminowanego biedaka, z czasem zdolny adwokat, korporacyjny wizjoner, który bez opamiętania krzyczy do słuchawki „Show Me the Money!”, lekarz w prywatnym gabinecie, od czasu do czasu – bohater.
Kilka lat temu dziennikarze „The Washington Post” próbowali ukuć na temat filmografii Cruise’a spójną teorię, znaleźć do niej jakiś klucz. Poszczególne tytuły ujęli w zabawne kategorie: Hiperutalentowany Indywidualista-Przedsiębiorca-Kowboj-Lider (m.in. Ryzykowny interes [1983], Top Gun [1986], Ludzie honoru [1992] czy Jerry Maguire [1996]), Chłopak z klasy robotniczej złapany w sidła złych instytucji (Wszystkie właściwe posunięcia [1983], Kolor pieniędzy [1986], Firma [1993], Raport mniejszości [2002]), Opanowany specjalista, który ratuje świat (Wojna światów [2005], seria Mission: Impossible [1996- ], Wybuchowa para [2010], Niepamięć [2013]). Ich teoria, choć w dużej mierze trafna, miała jednak luki. Produkcje, które niełatwo zaklasyfikować, wylądowały w eklektycznym zbiorze nietypowych dziwactw: i tak, obok Magnolii (1999), Ostatniego Samuraja (2003) i Jaj w tropikach (2008), znalazły się choćby Oczy szeroko zamknięte (1999). Najwcześniejszych występów Cruise’a, jak Tracąc to (1983), w ogóle nie wzięto pod uwagę. Widocznie redaktorzy nie powiązali filmowych przygód aktora z cielesną przyjemnością. Błąd. Gdyby to zrobili, wyłoniłaby się jeszcze jedna istotna kategoria, zdolna pomieścić zarówno doniosły thriller erotyczny Stanleya Kubricka, jak i seks-komedyjkę z lat 80. I wiele innych filmów, w których seksualne spełnienie to dla bohaterów Cruise’a kwestia honoru i kapitalistycznych ambicji.
Jako dowód proponuję krótką przebieżkę po jego wybranych stosunkach płciowych.
Faza genitalna
(Wszystkie właściwe posunięcia / Tracąc to / Ryzykowny interes)
Aż w trzech filmach zrealizowanych w 1983 roku bohaterowie Cruise’a usiłują stracić dziewictwo. Najsubtelniejsze i jednocześnie w miarę realistyczne podejście do tematu prezentują Wszystkie właściwe posunięcia Michaela Chapmana. Aktor wciela się tu w Stefa Djordevica, szkolnego futbolistę z trądzikiem, który marzy o stypendium sportowym – dzięki wsparciu college’u będzie mógł wyrwać się z robotniczej mieściny. Jest to poczciwy, ale też trochę niedojrzały chłopak, głupio nakręcony. W trakcie pospiesznych pieszczot ze swoją dziewczyną omal nie przekracza granicy. Na jej radykalną odmowę reaguje lekką obrazą. Martwi się, co pomyślą o nim koledzy: tak długo chodzić z laską i nie zaliczyć? Do spełnienia dojdzie później, w ładnej, lirycznej scenie. Stef – już szlachetniejszy i mniej gorliwy – tym razem nie będzie się spieszył.
Tracąc to Curtisa Hansona i Ryzykowny interes Paula Brickmana wyraźnie różnią się od wyciszonego dzieła Chapmana – to rozbuchane fantazje o szczytowaniu. Pierwsza opowiada o chłopackiej eskapadzie do Meksyku w poszukiwaniu erotycznych doświadczeń, druga przypomina mokry sen zamożnego nastolatka, w intrygujący sposób podszyty lękiem o przyszłość – studia i dobrze płatną pracę (chłopak miewa erotyczne sny, przerywane w kluczowym momencie wizją zawalonego egzaminu). W obu filmach Cruise ma urok kujona: jest wyprasowany, dość grzeczny i przestraszony, ale też naszpikowany młodzieńczym apetytem. Jego cnota jawi się jako skarb, coś unikalnego i wartego zachodu, przeznaczonego tylko dla wyjątkowej partnerki. W Tracąc to swój pierwszy raz przeżyje z czułą mężatką w kryzysie, w Ryzykownym interesie odda się w ręce najpiękniejszej call girl w mieście – najpierw w teledyskowej scenie jak ze snu, potem w zaciemnionym wagonie pędzącego metra.
Obie produkcje wiążą temat seksu z pieniędzmi. U Hansona to jedynie zabawny szczegół – bohater sumiennie zbiera dolary na wyjazd, chowając je w ukrytej w głębi regału Lolicie. U Brickmana, jako młody przedsiębiorca, zostaje sezonowym alfonsem, który, na czas nieobecności rodziców, zamienia swój dom w dom publiczny dla nastolatków. Jest przy tym zdeterminowany i wątpliwie etyczny. Nieprzekonanych do płatnego seksu kolegów zachęca jak rasowy marketingowiec, językiem korzyści – przypomina im randki, które nie skończyły się stosunkiem. „Postawiłeś jej kolację, wydałeś pieniądze na kino i parking, zainwestowałeś czas i co z tego miałeś? No właśnie, nic!” – wyjaśnia, sugerując, że czas spędzony z dziewczyną ot tak, bez wytrysku, to czas stracony.
Z języczkiem
(Top Gun)
Tej sceny pierwotnie tam nie było. Dokręcono ją na życzenie testowej publiczności, która wyraziła gorzkie rozczarowanie brakiem zbliżenia między Maverickiem a Charlie. Być może chodziło o coś jeszcze – o przełamanie męskocentryzmu filmu typowym heteroseksualnym seksem, rozmycie budzącej podejrzenia chłopackiej więzi.
Ale domysły nie zniknęły nawet po naprawieniu rzekomego błędu. Wręcz przeciwnie – namiętność tej pary uznano za niewiarygodną, a intensywnie pracujący język genialnego pilota za próbę zamaskowania jego prawdziwej seksualnej tożsamości. W istocie reżyser Tony Scott stanął przed trudnym zadaniem. Fryzury Cruise’a i Kelly McGillis były już tamtym czasie inne, a że oboje pracowali przy kolejnych produkcjach, nie można było ich ruszyć. Dlatego w scenie zbliżenia sfilmował ich pod światło – na ekranie widać jedynie ciemne sylwetki na tle romantycznie przygaszonej scenerii. Całość ma teledyskowy vibe, a niepokorne języki to prosty sygnał erotycznej satysfakcji.
Amerykański żigolak
(Koktajl)
Film, który zapamiętałam z młodości jako urokliwy romans z przeszkodami, w dorosłym życiu odsłonił się jako irytująca przypowieść o pogoni za pieniądzem. Bohater Cruise’a desperacko pragnie coś osiągnąć. Planując sukces, wdraża kapitalistyczną filozofię niedosypiania i wydajności – w dzień studiuje, nocą zaharowuje się jako barman.
Z czasem wyjeżdża na Jamajkę, by zarobić na własny interes. Jego rozpędzoną ambicję nakręcają inne cechy: męski honor, niedojrzałość emocjonalna, potrzeba rywalizacji. To one popychają go do przyjęcia szczeniackiego zakładu, w ramach którego idzie do łóżka z zamożną klientką. W konsekwencji rzuca go fajna dziewczyna, z którą włóczył się po pięknych plenerach i uprawiał radosny seks przy wodospadzie. Opuszczony i zrezygnowany wraca do Nowego Jorku i zostaje utrzymankiem – chłopcem na posyłki i ciałkiem do rżnięcia, żyjącym w ciągłej nadziei, że jakoś mu się to opłaci, zyska kontakty, uszczknie coś z kapitału bogatej kochanki, wreszcie się uwolni. Szczęśliwe zakończenie tej bajki nie zmyje z niego brzydkiego zapaszku desperackiego palanta.
Historie małżeńskie
(Szybki jak błyskawica / Za horyzontem / Oczy szeroko zamknięte)
Fakt, że filmografia Cruise’a połączyła się w pewnym momencie z jego życiem prywatnym (ożenił się z aktorką poznaną na planie i aż w trzech filmach uprawiał z nią seks) wynosi refleksję o jego libido na głębszy poziom. Do spotkania z Nicole Kidman doszło podczas realizacji Szybkiego jak błyskawica Tony’ego Scotta, filmu, który jeszcze dosłowniej niż Top Gun wyraża męską czułość względem maszyn – lakierowanie samochodu to tutaj akt niemal romantyczny. Bohater Cruise’a jest klasycznie buńczuczny, popędliwy i obdarzony wrodzonym talentem, ale tym razem ma kogoś, kto sprowadza go na ziemię – panią doktor, jego chłodną boginię. Kobieta jest roztropna i pewna siebie, nie daje się omamić urokowi chłopca, a mimo to – gdy w zmiętej pościeli odpoczywają po ognistym stosunku – tematem ich intymnej pogawędki jest głównie on, jego marzenia i aspiracje.
Za horyzontem, przygodowy romans w reżyserii Roba Reinera, trafił do kin już po ślubie gwiazdorskiej pary. Cruise zagrał w nim nieprzeciętnego (a jakże), ambitnego (oczywiście) i ubogiego młodzieńca, który wyrusza z Irlandii do Ameryki w towarzystwie zamożnej, ale wyrywającej się z gorsetu zobowiązań dziedziczki (w tej roli Kidman). Między parą jest chemia i szczypta pikanterii, oboje dowodzą swojego komediowego talentu, jednak samo zbliżenie – czy raczej jego okruchy – wypada mdło i konwencjonalnie, jak ugrzeczniona fantazja biednego chłopaka o księżniczce.
Cruise i Kidman najpełniej jako kochankowie pokazali się w Oczach szeroko zamkniętych, artystowskim thrillerze erotycznym, w którym Kubrick obrazowo skojarzył niepokoje wyższej klasy średniej z impotencją – zasugerował, że dobrobyt i komfort osłabiają seksualną kondycję beneficjentów kapitalizmu, odzierając współżycie małżonków z pierwotnej przyjemności. Dość powiedzieć, że bohater Cruise’a gra tu świetnie sytuowanego lekarza, który włóczy się po mieście, kuszony przez różnorakie zdrożne przyjemności, udręczony myślą, że jego przykładna żona mogłaby go zdradzić z przypadkowym mężczyzną, seksownym wojskowym. Nocna wędrówka kończy się co prawda happy endem, zapowiedzią solidnego małżeńskiego rżnięcia – ponure miny partnerów i pstrokata sceneria centrum handlowego zdają się jednak przeczyć ich uwolnieniu. Niepokój pozostał. Kidman i Cruise rozwiedli się dwa lata później.
Namiętność libertyna
(Wywiad z wampirem)
Tytuł, który warto przywołać ze względu na nietypową pozycję w roznamiętnionej filmografii Cruise’a i ekscytującą wizję homoerotycznej żądzy między dwoma kluczowymi gwiazdorami lat 90. Niegdysiejszy Maverick jako zepsuty dandys, zatapiający zęby w szyi Brada Pitta – to obraz ikoniczny, a zarazem prowokacyjny, onieśmielający i trafny.
Nawet Anne Rice, autorka powieściowego oryginału, która początkowo bojkotowała angaż Cruise’a, po premierze zmieniła zdanie – zreflektowała się, publikując w kilku prasowych tytułach gorliwe przeprosiny.
Need For Speed
(Mission: Impossible II)
Druga część słynnej szpiegowskiej serii, na równi bondowska i wyposażona w niebywałą fantazję Johna Woo, prezentuje dość ekscentryczne podejście do scen seksu. Bo jak inaczej, niż jako erotyczne zbliżenie, zinterpretować szaleńczy pościg pary przyszłych kochanków? Ścigają się: agent Ethan Hunt i Nyah Hall, profesjonalna złodziejka, oboje nakręceni adrenaliną.
W pewnym momencie ich samochody wpadają w poślizg i, zespolone ze sobą, wirują w zwolnionym tempie na krawędzi stromego zbocza. Twarze zdradzają strach i ekscytację. Po wszystkim ona ląduje na jego kolanach, następuje zbliżenie nosków, para głęboko dyszy i zagląda sobie w oczy – tyleż kuriozalny, co wymarzony początek romansu dla kogoś, kto słynie ze słabości do szybkich maszyn i ryzyka.
Zabić tę miłość
(Vanilla Sky)
To ten film, w którym Tom Cruise zabija swoją kochankę podczas stosunku – dusi ją w panice poduszką, gdy dociera do niego, że uprawia seks z niewłaściwą dziewczyną. Rozkosze przeżywała z nim kobieta o obliczu Cameron Diaz, jego dawna stalkerka i histeryczna blondynka, a nie – jak sądził – subtelna intelektualistka z twarzą Penelope Cruz (z tą aktorką miał romans również w pozaekranowej rzeczywistości). Ostatecznie wszystko okazuje się koszmarem zahibernowanego nieszczęśnika.
Nieudane dzieło Camerona Crowe’a doskonale wpisuje się w filmowe obsesje Cruise’a – oddaje lęk przed starzeniem się i narcyzm aktora, w przeciwieństwie do Magnolii czy Wywiadu z Wampirem, w tym wydaniu zupełnie nieznośny. Jego bohater ogląda się co rano w lustrze, wyrywa pęsetą pierwsze siwe włosy. Jest przejętym sobą bogatym dziedzicem, aroganckim prezesem imperium medialnego, casanową unikającym zobowiązań, ryzykantem, który, w wypadku spowodowanym przez zazdrosną kochankę, traci urodę i sprawność fizyczną, a więc również sens życia.
To także ten film, w którym Cameron Diaz wypowiada do Cruise’a pamiętne słowa: „połknęłam twoją spermę, to coś znaczy!”. Na wspólnym planie spotkają się jeszcze raz, dziewięć lat później, w Wybuchowej parze (2010, J. Mangold) – niemądrej podróbce Mission: Impossible, której bohater wielokrotnie odurza swoją partnerkę, żeby mu nie przeszkadzała w akcji, co prowokuje słaby żart o wykorzystaniu nieprzytomnej dziewczyny.
Pozycja misjonarska
(Top Gun: Maverick)
Im więcej Cruise uchyla się przed wybuchami, biega, skacze i wspina się po wieżowcach, tym mniej się pieprzy. Od występu w Vanilla Sky coraz trudniej przyłapać go w sypialni – to bardziej wyjątki, niż, jak dawniej, powracający nawyk. Niech za przykład posłuży jego firmowa seria, Mission: Impossible, w której już na etapie trzeciej części radykalnie oddalono się od przygody w stylu bondowskim – akcji przetykanej od czasu do czasu gorącym numerkiem. To cykl bardziej przyjacielski, poniekąd rodzinny, w którym napięcie erotyczne istnieje, ale w starym stylu – nikt nie spieszy się, by je rozładować.
Gwiazdor świadomie steruje swoim wizerunkiem. Jest zaangażowany i skupiony, pracę traktuje poważnie. Na ekranie chętniej zgrywa kumpla niż amanta, wciąż korzysta z emploi wiecznego młodzieńca, choć równocześnie się do niego dystansuje, celowo rezygnuje z romansu. W jego najnowszym hicie, kontynuacji Top Gun, kamera do sypialni zagląda tylko na chwilę – szybko zostawia konwencjonalnych kochanków w spokoju. Szczerze przyznam, że należę do grupy, która kręciła nosem na takie rozwiązanie. Brakuje mi we współczesnym kinie – wyczyszczonym i beznamiętnym – dojrzałej pikanterii. Poza tym wolałabym mniej fetyszyzowania luksusu i broni, więcej żywego ciała. Moje zapały ostudziła pozytywna, nieco uszczypliwa recenzja Adama Naymana. „Lepiej nie widzieć, jak Tom Cruise uprawia seks” – przekonywał w „Recliner Mag” – „obecnie to aktor tak niezwykle narcystyczny, że oglądanie go podczas stosunku byłoby trudne jak patrzenie prosto w słońce”.
Po przemyśleniu sprawy, mogę się z tym zgodzić.
O autorce:
Final Girl na emeryturze
Komparatystka z wykształcenia, entuzjastka z natury. Wierna ejtisom, Muminkom i Debbie Harry. Pracuje w reklamie, choć chętnie by się z tego wykręciła. Po godzinach prowadzi bloga Z moich ust.